piątek, 30 stycznia 2015

6. Pod jednym warunkiem albo dwoma

Moje bose stopy delikatnie dotykały drewnianych paneli, a mięśnie z każdym krokiem, do  pokoju mulata, napinały się. Cały czas naciągałam kurczowo skrawek koszulki, który zdecydowanie za dużo odsłaniał. Czułam się niekomfortowo, gdyż przez całe dotychczasowe życie nosiłam długie białe suknie do kolan, a ta ledwo zasłaniała mój pośladek. Nie chciałam nawet wtrącać myśli o chłopakach, bo raczej ich nie było, no oprócz Theo, który bardzo mi się podobał.
Zamrugałam kilka razy, gdy zobaczyłam Zayna bez koszulki. Jego spodnie też nie były zbyt wysoko podciągnięte, ponieważ widziałam jego bokserki. Zareagowałam  na ta sytuację trochę dziecinnie, bo odwróciłam wzrok.
Moje serce omal nie wyleciało z klatki piersiowej, gdy poczułam jak mulat mnie dotyka.
Delikatnie opuszkami palców gładził skórę na ramieniu, wędrując w górę w stronę szyi. Zagryzłam wargę. To było miłe, bardzo, aż za miłe jak na anioła i podopiecznego. Dlaczego ja zawsze tak panikuje? Przecież to, że mnie podrywa powinnam odebrać jako komplement.
- Mogłeś mnie zostawić na tym fotelu – powiedziałam, a mój głos w pewnym momencie podłamał się.
Jego oczy przeszywały moje ciało na wylot, badały moją twarz, rysy. A ja? Stałam tam jak sierota i unikałam jego tęczówek. Panowała między nami cisza. Słyszałam jego oddech i moje przyśpieszone bicie serca. Z nerwów skrzyżowałam nogi.
- Chciałem, ale kurewsko mi się podobasz – szepnął, przykładając rękę do mojego policzka i zaczął go delikatnie pocierać. Wskazującym palcem przejechał po moich wargach, wyjmując je przy tym zza zębów. Mój oddech za sprawą adrenaliny  jeszcze bardziej  przyśpieszył i odniosłam wrażenie, że w całym pokoju tylko mnie słychać. Co on chciał? Chyba tracę pamięć z tych nerwów.
Gdy w końcu dotarło do mnie to, co on powiedział, gwałtownie się odsunęłam i zrobiłam kilka kroków w tył.
- Zayn, masz dziewczynę... Nie powinieneś – byłam przerażona tym jako jego opiekun. Shay naprawdę go kochała, a ja nie chciałam być powodem ich rozstania. Znając życie, Zayn po tym rozstaniu nie znalazłby tak szybko dziewczyny, znaczy stałej sympatii. Nie wątpię w to, że nie miałby jakiś przelotnych romansów z jego zamiłowaniem do kobiet. Nie jedna chciałaby chodź poczuć jego dotyk, a co dopiero z nim być. Brunet wiedział jak działa na dziewczyny i umiał to wykorzystać. Mógłby pstryknąć palcem i znalazłyby się od razu chętne. Co prawda  mi też bardzo się podobał, ale jestem aniołem, jego aniołem... Nie powinnam w ogóle pomyśleć o nim w ten sposób.
- Czyli lecisz na mnie? – parsknął śmiechem. Spojrzałam w górę, w jego oczy, z racji tego, że byłam od niego niższa. Mówił poważnie.
- Nieprawda – zaprzeczyłam.
- Gdyby było inaczej, nie interesowałabyś się czy jestem w związku – rany, był sprytny od zawsze, ale jak ja mam mu wytłumaczyć, że wiem to, bo jestem jego stróżem?
- A jesteś? – zapytałam, zmieniając temat.
- Uważasz, że podrywałbym cię będąc związku? – moje policzki nabrały różowego koloru. Przyznał się, że mu się podobam. To takie nieswoje uczucie.
- Przecież robiłeś to będąc z Shay – dopowiedziałam, Jezu co ja najlepszego zrobiłam. Jak zwykle powiedziałam o dwa słowa za dużo.
- Nie mówiłem ci jak moja dziewczyna ma na imię – podniósł brew do góry. Cały czas przyłapywał mnie na jakiejś porażce, przez co czułam się jeszcze bardziej zażenowana niż zazwyczaj.
- Kiedyś wspominałeś... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie jestem grzecznym chłopcem, ale moją kobietę, gdy w końcu ją znajdę będę traktował jak księżniczkę – puścił do mnie oczko. O mały włos nie wydałam się, iż wiem jakiej jest religii.
Postanowiłam jednak przemilczeć ten temat. Naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć, zatkało mnie. Dlatego byłam mu bardzo wdzięczna, że odezwał się pierwszy. - Oddaje ci swoje łóżko, ja będę spał na podłodze – powiedział obojętnie.
- Zayn nie musisz, ja nadal mogę iść do domu. Swojego – zaakcentowałam ostatni wyraz. Jego mina była nieciekawa.
- Brałaś kąpiel, przeziębisz się – odparł ostro. Odpuściłam, jego ego i tak nie ustąpi.

(…)

Leżałam na łóżku Zayna, Z-a-y-n-a. Nadal mi się to w głowie nie mieściło. Mulat tak jak mówił, zajmował podłogę, było mi go strasznie żal, chciałam powiedzieć „połóż się obok mnie”, ale nie miałam w sobie tyle odwagi. W mojej głowie układałam sobie myśli, jakby to było, gdybym jednak zaproponowała mu tą opcję. Aż sama nie wiem, w którym momencie zdanie, które tak bardzo mnie dręczyło wyleciało z moich ust.
- Śpisz? – zapytałam, szybko zagryzają policzki. Cisza. Już naprawdę myślałam, że śpi, ale jego głos rozniósł się po pomieszczeniu. Lekko zachrypnięty, ale nadal niski i seksowny.
- A co, zmieniłaś zdanie i jednak będziemy uprawiać dziki seks? – zapytał z tym głupim uśmiechem na twarzy, jaki ma praktycznie każdy chłopak, mówiąc o tych tematach.
Wybuchnęłam śmiechem i zwinęłam się w pół. Poklepałam miejsce obok siebie w geście, że ma się tutaj położyć. Zayn zareagował na to dość zabawnie poruszając brwiami.
- Jeśli zapraszasz chłopaka do łóżka, to brzmi to jednoznacznie, kocie – puścił do mnie oczko, czułam, jak moje policzki robią się coraz bardziej cieplejsze, a co to znaczyło? Rumieńce.
Nie wiedziałam co powiedzieć, na mojej twarzy znajdował się cały czas uśmiech.
W pewnym nie wyjaśnionym przeze mnie momencie zaczęłam z nim flirtować.
- Cóż, czyli chcesz pójść ze mną do łóżka? – zapytałam zagryzając wargę. Ludzie patrząc na nas nigdy w życiu nie powiedzieliby o tym, iż znamy się tylko parę nędznych dni. Napięcie w moim ciele ustąpiło, poczułam się rozluźniona. Jednakże starałam się utrzymywać z brunetem kontakt wzrokowy, by nie wyjść na słabą, którą po części byłam.
- Czy ty próbujesz mnie poderwać? – teraz on zagryzł wargę, jeżeli ja wyglądam dla niego tak jak on dla mnie, to naprawdę mu współczuje. Był przystojny, a na tamtą chwilę nie przychodziły mi do głowy inne przymiotniki opisujące jego urodę.
- Jakbym śmiała – zaprotestowałam od razu. Zrobiło mi się gorąco gdy usiadł bliżej mnie. Siedział przede mną w samych bokserkach, co mnie strasznie podniecało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek użyję tego słowa.
Drgnęłam, gdy jego ręka dotknęła mojego obojczyka, a zamarłam, gdy pochylił się do niego. Zareagowałam obronnie odpychając go rękami. Żarty, żartami, ale ja nie chcę pójść z nim do łóżka. Po pierwsze było to skrajnie nieodpowiedzialne. Stróż i jego podopieczny, a po drugie znamy się z nim parę dni. Co z tego, że chciałam, by mnie pocałował, dotykał mnie, ale nie mogłam na to pozwolić. Jako jedyna powinnam zachować rozum.
- Jesteś piękna - powiedział całując zarys mojej szczęki.
- Zayn, proszę. Nie możemy - nie przestał. Naprawdę byłam przerażona gdy nie reagował na moje słowa. Do czego my zmierzaliśmy? Miałam rację, wiedziałam, że chodziło mu tylko o jedno. Może sama go sprowokowałam i to moja wina. A co jeśli teraz nie ustąpi i mnie zgwałci? Nie pasowało mi jednak to do jego charakteru. Nie, nie ,nie, nie, nie. Nie myśl o tym.
Nagle odsunął się, oparł swój ciężar na ułożonych z tyłu rękach i odchylił głowę tak, że jego wzrok utkwiony był w sufit. Ewidentnie zastanawiał się nad czymś. Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wstać i iść do domu czy poczekać aż coś powie. Drugim moim problemem było to czy mam siedzieć cicho, czy zacząć rozmowę. Zayn był osobą bardzo refleksyjną myślącą dużo w przód, co czyniło go sprytniejszym od przeciętnej osoby.
Cisza stawała się coraz bardziej głucha i pusta, a w moim gardle powstał zbyt duży węzeł, bym mogła wydobyć z siebie chodź jedno słowo jakim było „przepraszam”.
Po jakimś czasie stałam się senna i jedyne o czym marzyłam, to położenie głowy na poduszce. To, że spałam jakieś 5 godzin temu, nie było ważne. Byłam wyczerpana nerwowo, chociaż wiedziałam, że sama siebie nakręcałam. Wzdrygnęłam się i położyłam swoje ręce na barkach Zayna, on pod wpływem mojej siły opadł bezbronnie plecami na materac. Miał otwarte oczy. Były piękne zaczynając od koloru, a kończąc na samym kształcie. Schyliłam się i cmoknęłam go w usta, lecz on przycisnął mnie do siebie mocniej, zaciskając swoje wielkie ramiona na moich plecach. Łapczywie wbił się w moje usta, nie chcąc, bym oderwała swoje.
Gdy zabrakło nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie, cały czas dysząc, zeszłam z niego i usiadłam obok po turecku.
- To było dobre, mała – puścił mi oczko.
- To miał być buziak na dobranoc – szturchnęłam go w ramie.
-  Niezbyt mnie zadowolił, musisz jeszcze potrenować  – uśmiechnął się, podnosząc się na łokciach, by zmniejszyć dystans dzielący nas.
- Och, powinieneś już iść spać – poczochrałam jego fryzurę jak starsza siostra swojemu młodszemu braciszkowi. Okazało się, że nawet mając każdy włos wygięty w inną stronę, wygląda jeszcze seksowniej niż zwykle.
- Pod jednym warunkiem albo dwoma – była tak późna godzina, że nawet nie miałam siły rozmyślać wszystkich za i przeciw, więc po prostu się zgodziłam.
- Pierwsze - umówisz się ze mną na prawdziwą randkę – kiwnęłam głową na znak zgody. – Po drugie, zaśniesz w moich ramionach – naprawdę byłam tak zmęczona, że po prostu uległam. Wiedziałam, że nie da za wygraną i będę musiała się z nim dłużej o to kłócić, a mój mózg domagał się snu.

Dlatego, gdy ciało mulata znalazło się obok mnie, położyłam głowę na jego klatce piersiowej, owinęłam go 
ramionami wokół tali i zasnęłam.




Hejka misie !

Rozdział wyszedł no przeciętnie, ale mam cichą nadzieję, że nie będziecie na mnie aż tak bardzo źli. Zostawcie komentarze jeśli przeczytacie ten rozdział do końca L
ILYSM !

niedziela, 30 listopada 2014

5. Potrafię być romantyczny

Wzięłam głęboki oddech i próbowałam się skupić, co nie było łatwym zadaniem z mętlikiem panującym w mojej głowie. Walka już się zaczęła, a Zayn zadawał pierwsze ciosy. Po chwili poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej. Przymknęłam oczy i opuszkami palców kreśliłam różne znaki po metalowej powierzchni dachu. Najpierw niezbyt skomplikowane, ale, z czasem, gdy walka zrobiła się bardziej agresywna stały się bardziej pogmatwane. Zadziwiło mnie to, iż je pamiętałam. Kiedy Zayn ostatnio się bił? Zresztą, byłam tak pochłonięta zejściem na ziemię i spotkaniem go, że mogłam wiele rzeczy zapomnieć pomimo tego, że mulat wygrywał czułam złą energię. Niepokoiło mnie to do tego stopnia, że zdecydowałam się podejść jeszcze bliżej. W walce aniołów liczy się siła umysłu i kilka sztuczek, które nauczył mnie nauczyciel boksu. Rozejrzałam się dookoła i w najbardziej odpowiednim momencie zleciałam na dół. Schowałam skrzydła i ile sił w nogach wbiegłam do środka budynku. Kierowałam się instynktem i szybko odnalazłam przeznaczoną do walki hale. Niestety przy moim wzroście i tylu ludziach nie byłam w stanie nic zobaczyć. Miałam ochotę krzyknąć jaka głupia jestem, ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić, zwinęłam się w pół z bólu. Nieliczne grono osób zainteresowało się tym czy nic mi nie jest, ale mój problem polegał na tym, że nie mogłam nic powiedzieć. Nie chodziło tu o ból, ale o siłę, a mówiąc - tracę ją. Nagle po pomieszczeniu rozległy się krzyki zdziwienia, zaskoczenia. Nie musiałam nawet widzieć, by wiedzieć do kogo były one skierowane. Zayn. Zayn leżał, przegrywa.
Nadszedł ostateczny moment, a w mojej głowie pojawił się pomysł. Podniosłam się na ostatnich siłach i wyszłam. Moim celem było znalezienie ostrego narzędzia. Miałam mało czasu, dlatego kuśtykając, podbiegłam do rozbitego okna. Wzięłam kawałek szkła i przyłożyłam go do ręki. Czytałam kiedyś o tym, że wyryty znak daje podwójną siłę. Dużo nauczycieli oraz specjalistów w niebie miało blizny na rękach. Jest on tylko dla zawodowców i złe użycie go prowadzi do mojej śmierci, czyli co za tym idzie oddanie Zayna Wardom. Moje ręce pociły się z nerwów. Nie mam innego wyjścia. Przyłożyłam zimne szkoło do skóry i nacięłam ją. Wygrawerowałam odwrócony znak krzyża i czekałam. Z każdą sekundą albo mulat wygrywał, albo ja byłam bliżej grobu. Rozcięte miejsce zaświeciło się, a ja dziękowałam Bogu, że nikogo nie było. Po chwili nastała cisza. Gdy już w mojej głowie pojawiły się myśli o tym, iż umieram, z głównej hali rozległ się wielki wiwat, a w nim krzyki do Zayna o wygranej walce. Odetchnęłam z ulgą i opadłam z sił na ziemię. Wygrał, ja wygrałam. Zrobiłam zakazany znak i udało się, żyję.
Szłam do domu pani Rossaline wolnym krokiem. Byłam wykończona, nie miałam na nic siły. Blizna, którą zrobiłam, strasznie mnie bolała, nie mogłam zgiąć dłoni w piąstkę. Niebo zaczęło przybierać granatowy kolor, dlatego przyśpieszyłam kroku. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy wiatr mocniej zawiał. Przetarłam odkryte ramiona i skrzyżowałam ręce na piersi.
Gdy byłam już coraz bliżej domu staruszki usłyszałam jakąś kłótnię. Zayn! Jego głos rozpoznam wszędzie. Jest niski. Drugi należał do kobiety, jak mogłam się domyślić, jego dziewczyny.
Przyśpieszyłam kroku, by szybko wejść na posiadłość, w której tymczasowo mieszkam, ale niestety szanowny pan Malik musiał mnie zatrzymać.
- Mary, zaczekaj! – krzyknął, a ja przełknęłam ślinę. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam jak dziewczyna o kruczych włosach odpycha go i policzkuje, po czym wściekła odbiegła. Było mi jej żal.
Chciałabym jej jakoś pomóc lub pocieszyć.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka i czekałam aż brunet do mnie podejdzie. On szarmanckim krokiem z dłońmi umieszczonymi w przednich kieszeniach pewnie przemierzył dystans dzielący nas.
- Przebierz się w coś ładnego, zabieram cię do klubu – i wszystko jasne, dlaczego Shay się tak wściekła. Zaraz, zaraz. Ona ma tak na imię? Coś obiło mi się o uszy. Nie ważne.
Zagryzłam wargę, nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam przerażona. Jego aura była taka mroczna i przerażająca. Musiałam się zgodzić pomimo tego, jak bardzo tego nie chciałam.
- Okay – wymamrotałam. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wpadnę po ciebie o 20 - puścił do mnie oczko i rozdzieliliśmy  się. Ja poszłam do swojego domu, a on naprzeciwko. Nadal jakoś nie pasowało mi to, że on mnie zaprasza. Ma dziewczynę, którą zdradza, a ja mam być kolejna? Nie jestem nawet seksowna. Różnię się od wszystkich jego kochanek. Mój biust i tyłek nie należą do moich atutów i nie mam zbyt wiele do pokazania. Jestem zwykłą dziewczyną o budowie chłopięcej, czyli bez bioder. Mulat jest muzułmanem i wiem, że jego religia pozwala na wiele kobiet, ale ja osobiście chciałabym mieć chłopaka tylko dla siebie, więc po części rozumiem ból Shay. Mógłby się chociaż postarać dla niej, a nie wykorzystywać to do zdobywania kobiet. Większość Brytyjczyków jest katolikami i nie akceptuje poligamii.
Przywitałam się z panią Ross i zapytałam ją czy mogę coś dla niej zrobić. Czułam się troszkę jak jej wnuczka, która musi tłumaczyć się z każdej zrobionej rzeczy, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Nigdy nie miałam babci, więc fajnie było poczuć się czyjąś wnuczką.
Tym bardziej, iż trafiłam na tak wspaniałą kobietę.
Spojrzałam na zegarek, który postawiony był na telewizorze - 18:47, ze spokojem udałam się do kuchni i zrobiłam kolację dla staruszki. Przygotowałam kilka kanapek i herbatę ziołową. Zaniosłam ją do salonu, gdyż kobieta czuła się niezbyt dobrze. Uśmiechnęłam się miło i zamieniłam z nią parę słów.
- Zayn cię zaprosił? – o mały włos nie zakrztusiła się chlebem.
- Czy coś w tym dziwnego? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Kobieta odłożyła na stół podaną przeze mnie tacę i poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam naprzeciwko niej i czekałam aż coś powie.
- Pewnie, jak wiesz, Zayn ma dziewczynę. Już jakiś czas są parą, ale on nigdy jej nie zaprosił. Zawsze to ona wyskakiwała z pomysłami typu klub czy coś. Nie zawal tego, naprawdę mu się podobasz.
Tak, zwłaszcza wtedy, gdy się na mnie wyżywa – pomyślałam. W mojej głowie pojawiło się pytanie: skąd blondynka  wie takie rzeczy? Nic już nie powiedziałam, wzięłam jej słowa na serio. Tylko czy anioł może kochać? Czy może zakochać się w człowieku? Miałam mętlik w głowie.
Weszłam na górę i otworzyłam szafę. Zawsze ten sam problem. Nie chciałam tym razem prosić pani Ros, by mi pomogła, gdyż wiedziałam jak źle się czuję.
W moje oczy rzuciła się granatowa zwiewna sukienka. Miała wokół tali biały pasek z wielką kokardą.
(…)
Gotowa spojrzałam ostatni raz w lustro i zeszłam na dół. Na tapczanie leżała kobieta, zasnęła. Podeszłam do niej bliżej i nakryłam ją bardziej kocem. Popatrzałam na jej ciało przez moment i wyszłam na dwór, gdyż Zayn, który miał  zjawić się za chwilę mógłby dzwonkiem obudzić panią Ros.
Na dworze było ciemno i zimno, cóż się dziwić jak nadchodziła brytyjska jesień.
Usiadłam na bujany fotel, który postawiony był na patio i nakryłam się lekko kocem. Do mojego nozdrza doszedł zapach perfum starszej kobiety, który był bardzo przyjemny.
Panie w podeszłym wieku używają ciężkich, wręcz duszących zapachów, nigdy nie rozumiałam, dlaczego to robią.
Zayna wciąż nie było, a ja robiłam się coraz bardziej senna. Nie miałam nawet siły myśleć o tym, iż mnie wystawił.  Oczy same mi się zamykały, aż w pewnym momencie poddałam się i zasnęłam. Moje serce podskoczyło do gardła, gdy poczułam jak ktoś mnie dotyka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Malika. Odetchnęłam z ulgą i rozluźniłam swoje ciało. Przetarłam ręką oczy, gdyż zamazał mi się obraz.
- Śpij dalej – szepnął do mojego ucha. Nie ma mowy, nie zasnęłabym nawet, gdyby mi za to zapłacił. Byłam zbyt poddenerwowana tym gdzie idziemy, a może też faktem, że jego ręka dotyka mojego pośladka.
- Zayn puść mnie – zaczęłam wymachiwać nogami jak wariatka. Jego uścisk zacieśnił się, odpuściłam. Było ciemno i pojawił się u mnie problem z rozpoznaniem drogi. Uliczna lampa nie działała, ale jak mogłam się domyśleć niósł mnie do siebie.
Moje źrenice powiększyły się pod wpływem światła, które brunet zapalił na swoim tarasie. Wyjął klucze z tylnej kieszeni i otworzył główne drzwi. Przeniósł mnie przez futrynę jak pan młody swoją nowo poślubioną żonę.
- Zayn, ja mogłam iść do si… - zaczęłam, ale mi przerwał przykładając swój wskazujący palec do moich warg. Postanowiłam się już nie odzywać i zniecierpliwiona czekałam, aż moje stopy dotkną podłogi. Niestety to się nie stało, bo zostałam delikatnie odłożona na miękką kanapę.
Bardzo irytowała mnie ta cisza między nami, nie wiedziałam, co zamierza, byłam skrępowana. Mieliśmy iść na imprezę przecież. Nie mam bladego pojęcia, czego się bałam, ale w mojej głowie pojawiła się myśl o gwałcie. Gdy mulat odszedł tylko na kilka kroków, ja szybko zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą i skrzyżowałam nogi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i moją uwagę przykuł elektryczny kominek. Świetnie dopełniał całe pomieszczenie i nadawał takiego rodzinnego ciepła, które niezbyt pasowało do Zayna, ale oceniam tutaj pokój, a nie jego osobowość.
Gdy kolejne minuty mijały, zaczęłam się zastanawiać, gdzie poszedł brunet. Jestem z reguły bardzo niecierpliwa, więc podniosłam się z tapczanu ryzykując wszystko.
Weszłam na górę po schodach, ale zatrzymałam się w połowie, gdy usłyszałam lejącą się wodę. Zmieszana odwróciłam się na pięcie i szybko zbiegłam na dół na to samo miejsce, gdzie byłam wcześniej zanim brunet wyszedł. Moje ciało przeszły ciarki, gdy usłyszałam, jak schodzi po schodach.
- Chodź ze mną – przyłożył swoje usta to mojego ucha, na co drgnęłam. Lekko podniosłam się, ale on owinął swoje ręce wokół mojej tali i uniósł mnie. Zaczęłam protestować, gdy wnosił mnie na górę, bałam się, że wrzuci mnie do tej wody albo postawi przed lustrem. W łazience zawsze są lustra. Moje skrzydła... Rany.
- Nie przyszedłem po ciebie, a ty nawet nie zapytasz gdzie byłem. Podoba mi się to Mary – powiedział znienacka. Nie wiedziałam co powiedzieć, chyba najlepszym wyjściem była cisza.
- Zapytasz mnie w końcu? – naciskał, rozbawiło mnie to, ale postanawiałam się zbyt nie narażać, gdyż przechodziliśmy obok łazienki.
- Gdzie byłeś? – spytałam, nie odpowiedział. Olał mnie. Po co kazał mi zadać to pytanie? Chyba nigdy nie ogarnę facetów. Ku mojemu zdziwieniu nie poszliśmy do łazienki, ale do jego sypialni.
Odstawił mnie na łóżko i podszedł do szafy. Ja uważnie śledziłam każdy jego ruch. Nie wiedziałam co zamierza.
- Chciałem cię z początku wystawić, ale byłaś taka bezbronna na tym fotelu – powiedział, a miedzy nami zapanowała cisza. Miałam tysiąc różnych myśli na sekundę i nie mogłam ułożyć zwykłego sensownego zdania, dlatego milczałam. Zrobiło mi się przykro. Chciałam stamtąd uciec. Nie powiem, ale nie okazałam zbyt tego! - Jesteś zbyt niewinna, ktoś mógłby ci zrobić krzywdę – dopowiedział.
Dlaczego jego słowa są dla mnie z podtekstem gwałtu? 
- Dlaczego tu jestem? – wybełkotałam. On odwrócił się do mnie przodem, w ręce trzymał jakąś koszulkę z logo markowej firmy, rzucił ją we mnie i uśmiechnął się wesoło.
- Bo jestem twoim księciem z bajki i cię uratowałem – jego głos odbił się po całym pomieszczeniu.
Zmarszczyłam czoło i niepewnie dotknęłam miękkiego materiału koszulki.
- Idź do łazienki – powiedział. Podniosłam się z jego łóżka i ruszyłam ku wyjściu, nadal trzymając w ręce bluzkę. Przeszłam krótki korytarz i gdy przekroczyłam futrynę drzwi zaniemówiłam.
Wanna napełniona do pełna, bąbelki, pływające na wodzie płatki róż. Moje szczęka z wrażenia otworzyła się. To nie może być prawda.

- Też potrafię być romantyczny – usłyszałam za sobą niski głos Zayna.




Autorka : Wracam do was aniołki , przepraszam za tak długa przerwę, ale poprawie się.
Zostawcie po sobie komentarz misie  chce zobaczyć ile was jeszcze zostało x


sobota, 9 sierpnia 2014

4. Wiem, że ostatnio się nie biłeś



Tamtego ranka  obudziłam się cała spocona. Jak się okazało zasnęłam oparta o szybę. Dotychczas nigdy mi się to nie zdarzało, więc byłam zdumiona. Sny mają za zadanie ostrzegać, dlatego postanowiłam nie lekceważyć nic, co wczorajszej nocy pojawiło się w moim umyśle. Pani Ros koniecznie chciała mieć  poranną gazetę, dlatego specjalnie dla niej wstałam nieco wcześniej i po nią poszłam. Sklep był tuż za rogiem, więc nie fatygowałam się, by przebrać piżamę na inny strój. Była to spokojna okolica, a mnie przecież nikt nie znał, zresztą starsza kobieta mówiła, że za młodości też tak robiła - jak większość tutejszych mieszkańców. To było całkiem fajne. Jak w filmach familijnych; sklep za rogiem i tym podobne.  W markecie nikogo nie było oprócz kasjerki za ladą, która wydawała się po trzydziestce. Podeszłam do działu z prasą i zaczęłam szukać nagłówka z napisem GL. Gdy go znalazłam, podeszłam do kasy i dałam należytą sumę, którą pani Ros odliczyła. Uśmiechnęłam się do kasjerki, życzyłam jej miłego dnia i wyszłam. Przed budynkiem stał jakiś chłopak. Młody. Zdziwiło minie to, no, bo który nastolatek po ósmej rano chodzi do sklepu? Rozmawiał przez telefon, bardzo głośno mówił, więc nie dziwne się, iż go usłyszałam. „Dziś o 16 w opuszczonym budynku, przestań Zayn! Ja tym się zajmę, poluzuj gacie,  wiem, że ostatnio się nie biłeś. Dalej już nie słyszałam, ponieważ przyśpieszyłam kroku.
Więc ten chłopak był kolegą mulata… O boże! Przecież to zawsze ja w czasie walki czuwałam nad nim. Od tego czasu, gdy jestem na ziemi się nie bił. Jeśli anioł tej osoby, z którą się bije wyczuje moją nieobecność, mam przechlapane. Moja moc nie zadziała z tak daleka. Muszę tam iść. Nienawidzę tego prawa, które mówi, że gdy podopieczny z kimś rywalizuje w jakiejkolwiek dziedzinie, oby dwa anioły  toczą walkę o to kto wygra. Tak naprawdę mistrzowie olimpijscy nie wygrywają sami, ktoś za tym stoi. Oczywiście ważne są ćwiczenia, bo ciało musi wytrzymać takie obciążenie i wysiłek, ale tak na serio to zależy od anioła i jego umiejętności. Ja dla Zayna specjalnie podszkoliłam swoje mocne jeszcze bardziej po tym, gdy zdjął amulet. Tu na ziemi widzę dużo ludzi i każde z nich ma jakiś naszyjnik, a jego stróż może go kontrolować, ale nie, przecież Zayn musiał być inny! Gdyby tylko wiedział w jakim jest niebezpieczeństwie… Jeśli jestem przy nim nic mu się nie stanie, ale gdy odejdę  przejmie go jeden z pomocników diabła - ward, a wtedy to na pewno trafi do piekła. Było to zawarte w kodeksie ugodowym pomiędzy niebem, a piekłem. Z tego co słyszałam, zostały odnotowane takie przypadki, ale były rzadkie, a ja nie mam zamiaru, by Zayn tak skończył.
Nim się obejrzałam byłam już w domu. Podałam kobiecie prasę i zabrałam się za codzienne  sprzątanie, walka była o 16, więc mogłam ze spokojem się do niej przygotować.
- Wychodzisz gdzieś, skarbie? – usłyszałam pytanie z ust mojej szefowej. Odłożyłam gąbkę do zlewu,  gdyż właśnie skończyłam myć blaty i opukałam ręce wodą. Wytarłam je w papierowy ręcznik i wrzuciłam go do kosza.
- Tak, czy byłby to problem? – zapytałam o pozwolenie.
- Nie, ależ skąd. Jesteś młoda. Baw się, ale idziesz z Zaynem? – jej pytanie totalnie mnie zbiło. Mam wrażenie, że kobieta chce nas zeswatać, gdyby tylko wiedziała kim jestem i jakie są za to kary. W sumie jedną z zasad już złamałam, więc co mi szkodzi następną?
- Idę do Zayna – na jej twarzy pojawił się wielki promienny uśmiech, który odejmował jej, z pewnością, lat. Powinna częściej się uśmiechać!
- To w gruncie rzeczy dobry chłopak tylko się zgubił, pamiętaj o tym – dodała, zrobiło mi się głupio, sama nie wiem czemu, może dlatego, że przypomniała mi się jego matka i pogrzeb, na którym nie był, bo ojciec mu nie pozwolił? Wiem, że jego syn był mocno związany z matką, ale bez przesady, pogrzeb traktuje się jak ostatnie pożegnanie. Może po części to go zmieniło? Może przez to stał się za silny?
- Ale między nami nic nie ma – założyłam kosmyk włosów na ucho.
- Widziałam i poznałam większość jego dziewczyn, ale na żadne nie patrzył tak samo jak na ciebie – poklepała mnie po ramieniu, po czym wyszła z kuchni. Jej słowa wprowadziły mnie w stan osłupienia.
On nie może się we mnie zakochać, ani ja w nim. To jest niemożliwe i nierealne. Nawet jeśli, to co będzie, gdy się dowie o aniołach? Wystarczy moja jedna nieuwaga przy lustrze i mój koniec.
(…)
Było przed 16, a ja uszykowana wyglądałam przez okno, patrząc czy Zayn już wyszedł. Gdy to zrobił zbiegłam na dół i pożegnałam się z panią Ros, która powiedziała mi, gdzie znajdę ten budynek. Powietrze zmieniło się od mojego wcześniejszego wyjścia. Było bardziej duszno. Sygnalizowało to burzę.
Mulat wsiadł do auta, a ja szłam na piechotę. Po co oni jadą autem, skoro to nie jest wcale tak daleko?
Może musi się jeszcze rozgrzać – pomyślałam. Nie wnikając dalej, naciągnęłam kaptur od bluzy na głowę i zaciągnęłam rękawy tak by ukryć palce, które zacisnęłam w piąstkę.
Budynek faktycznie był opuszczony i bardzo ogromny. Powybijane okna, rdza, drewno lub raczej jego części. Ciarki przeszły po moich plecach, co dopiero gdyby było ciemno? Wstrzymałam oddech, aż w końcu zmusiłam się, by tam wejść. Rozglądałam się cały czas w lewo i w prawo, by przypadkiem czegoś nie dotknąć lub niczego nie zwalić, co było dla mnie wyzwaniem.
Tak naprawdę szłam w przepaść. Przecież zanim zajrzałabym do tych pomieszczeń i znalazłabym walkę to zabiliby tam Zayna. Uspokój się Mary, spokojnie. Skup się. Ten budynek wygląda na opuszczoną szkołę, a przecież w każdej szkole jest sala gimnastyczna! Byłam w tej części, gdzie się ona znajduje, ale na samym początku, dlatego weszłam w głąb i przeszłam bardzo długi korytarz. Już z niego słyszałam gwar ludzi. Moje serce się zatrzymało, gdy zauważyłam jak kobieta, która nie miała do siebie szacunku i oddawała się, właśnie szła ze swoją zdobyczą po schodach. Nerwowo zagryzłam wargę, spojrzałam w lewo, prawo. Nie było niczego, gdzie mogłabym się ukryć. Zaczęłam skakać z nogi na nogę, by coś wymyśleć, aż w końcu zauważyłam drewniany, zniszczony już stelaż. Schowałam się za nim i unormowałam chodź trochę swój oddech.
Bałam się iść dalej. Co mi zrobią, gdy mnie zobaczą? Zgwałcą? Uznałam jednak, że odczekam trochę, aż zacznie się walka i wtedy pójdę. Po pewnym czasie potyczka zaczęła się, a ja dopiero wtedy wyszłam z ukrycia. Miałam duże szczęście, bo nikogo nie spotkałam. Nie podobała mi się opcja wejścia głównym wejściem, dlatego wyszłam na dwór tylnimi drzwiami, rozłożyłam skrzydła i wleciałam na jedną z okiennic. Na zewnątrz nie było jasno, jak zazwyczaj jest o tej godzinie, a na niebie pojawiły się  burzowe chmury.
Zresztą wszyscy byli bardziej skupieni na walce, niż rozglądaniu się, więc raczej nie musiałam obawiać się o to czy ktoś dostrzegnie mnie na wysokości 30 metrów.
Zayn stał po jednej stronie, a jego przeciwnik po drugiej. Sędzia uderzył w gong , który oznaczał początek walki.


piątek, 1 sierpnia 2014

3 .Kara Zayna.


 W jednej ręce trzymałam worek na śmieci, a drugą zbierałam porozrzucane papierki, butelki i przeróżne śmieci z podłogi.  Kara Zayna polegała na posprzątaniu mu domu. Zapowiadał się długi męczący dzień. Co prawda mogłam się nie zgodzić, ale postanowiłam mu pomóc. Zawsze była jakaś szansa, by go poznać. Zresztą lubię pomagać, a to, że muszę robić to za karę, której nie powinnam mieć, gdyż  nie zdążyłam mu powiedzieć o moim pojawieniu się na wczorajszej domówce, nie miało znaczenia. Gdy skończyłam czyścić salon, chwyciłam wiaderko, miotłę i worek, i przeszłam z tym wszystkim do kuchni, gdzie był mulat. Siedział wygodnie rozłożony na krześle i jadł śniadanie.
- Skończyłaś już? Możesz zabrać się za łazienkę, zdaje się, że ktoś tam zwymiotował – powiedział, nawet na mnie nie spoglądając. Westchnęłam i odwróciłam się na pięcie, po drodze chwyciłam to samo wiaderko i ruszyłam z nim w stronę łazienki, o której położeniu nie miałam pojęcia. Dom Zayna był większy od pani Rossaline, dlatego było też więcej sprzątania. Otworzyłam pierwsze drzwi i zastałam siłownię. Uch, cofnęłam się z powrotem do kuchni, mulat nie zmienił swojego położenia.
- Gdzie jest ta łazienka? – zapytałam.
- Na dole, pierwsze drzwi po lewej od wejścia i na górze, od razu po prawej stronie – puścił do mnie oczko, a ja według wskazówki ruszyłam do toalety.
Gdy skończyłam sprzątać na dworze, niebo było już granatowe i widniał na nim księżyc wraz z otaczającymi go gwiazdami. Przetarłam ręką czoło i założyłam kosmyk włosów za ucho. Wyprostowałam się, gdyż skończyłam szorować prysznic. Podeszłam do zlewu i dokładnie umyłam dłonie. Spojrzałam w lustro i spuściłam szybko wzrok, gdy zobaczyłam skrzydła. Trzeba stąd iść - pomyślałam i opuściłam łazienkę. Zeszłam po schodach i weszłam do schowka, by odłożyć rzeczy, które z niego wcześniej zabrałam.
Chciałam poinformować Zayna, iż skończyłam i idę do domu, więc ruszyłam do salonu, w którym siedział wraz z kumplem.
- Zrobiłam to, o co mnie prosiłeś, więc idę – oznajmiłam zmartwiona tym, że będę mieć kłopoty u starszej kobiety. Moje słowa spowodowały, że oby dwaj się obrócili i zmierzyli mnie wzrokiem. Zrobiło mi się duszno, gdy ujrzałam tego samego chłopaka co mi wczoraj ubliżał. W moich myślach pojawiła się ta niechciana sytuacja i za wszelką cenę dręczyła mnie jeszcze bardziej.
- O, to jest ta laska, o której ci mówiłem! To ona wczoraj zaryczana uciekła – jego chłodny głos odbił się echem w mojej głowie. Wstydziłam się i mimowolnie spuściłam wzrok na dół na swoje nogi.
Zażenowanie - to czułam. Chciałam uciec, ale udowodniłabym, że jestem tchórzem, którym po części byłam. Każdy, nie ważne czy człowiek lub anioł, ma swoje granice i słabości.
Ja bałam się ludzi.
Usłyszałam jak Zayn podnosi się z kanapy i idzie w moją stronę. Podszedł do mnie i chwycił mnie za ramię. Wyprowadził mnie z salonu aż na korytarz i mocno przycisnął do ściany. Cichy pisk wydobył się z moich ust. Bałam się go. Byłam  wręcz przerażona, moje serce nie nadążało z biciem, czułam jakby miało się przesilić. Świeży oddech chłopaka łaskotał moją szyję do tego stopnia, że musiałam się podrapać.
- No, no… Widzę, że lubisz kłopoty, kłamiesz mnie – zaczął chłodno, zamrugałam kilka razy, by łzy nie wyleciały z moich oczu, co byłoby totalnym upokorzeniem. – Jesteś odważna, Mary – zrobił pauzę. Mówił głośno i wyraźnie, wywołując na moich plecach co rusz jeszcze więcej ciarek. – Ale jesteś słaba, za słaba, założę się, że boisz się własnego cienia. Budzisz się w nocy z krzykiem z powodu głupiego, pieprzonego koszmaru, ale od dzisiaj nawet nie zaśniesz – przyłożył swoje wargi do mojego ucha, a ja nie wytrzymałam, zamknęłam oczy. Sprawiało mu to przyjemność, poniżanie, strach w oczach ofiary. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie znam maski Zayna Malika, ale muszę go złamać bo... Bo inaczej po śmierci nie trafi do nieba, ale do piekła. Przygryzł płatek mojego ucha z taką zachłannością, jakby miał je przegryźć. Po tej jakże najdłuższej chwili mojego życia odsunął się ode mnie, a ja upadłam. Wskazał palcem w stronę drzwi i powiedział coś w stylu, że na mnie już pora. Nie liczyłam na żadne podziękowanie z jego strony za wysprzątanie domu, ale to jak się zachował, było podłe. Wyrzucił mnie. Jego postępowanie było dla mnie zagadką, wściekł się na to, że nie miałam szansy wypowiedzenia na temat tego czy byłam na imprezie.
(..)
Pani Rossaline jak się okazało została poinformowana przez mulata o tym, że zagoszczę u niego trochę dłużej. Ucieszyła się z tego powodu. Uznała, iż taka miła osoba jak ja może go zmienić, ale ja w ogóle nie czułam jej słów. Obydwaj różniliśmy się od siebie jak ogień i woda, co było wręcz irytujące, ale bardzo fascynujące. Przygotowałam starszej pani kolację i poszłam nalać jej wody do wanny. Usiadłam na jej brzeg, zatknęłam kurek i puściłam gorącą wodę. Rozejrzałam się dookoła i gdy na drugim końcu łazienki zobaczyłam płyn, podeszłam po niego. Malinowy z dodatkiem cytryny, zastanawiające. Nalałam go do wody, która zapełniła już połowę wanny i tak powstała pijana, duża ilość pijany.
Siedziałam w ciszy więc, gdy tylko rozległo się głośne pukanie do drzwi moje serce wręcz wyskoczyło z piersi. Podniosłam się i uchyliłam drzwi, na całe szczęście była to pani Ros.
- Przepraszam Mary, jestem zmęczona. Mogę wejść? – zapytała lekko zaspana. Jej worki pod oczami mówiły same za siebie, iż jej organizm domaga się snu. Wytarłam ręce i opuściłam pomieszczenie posyłając kobiecie szczery uśmiech. Zeszłam na dół po schodach do kuchni. Talerze były ułożone w zlewie, więc postanowiłam je umyć, zresztą taka była też moja praca. Odłożyłam naczynie na suszarkę, by trochę obeschło, a sama ścierką starłam okruszki ze stołu, przy którym kobieta jadła. Potem wytarłam talerze i odłożyłam je na miejsce. Nie byłam zmęczona, co było dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyż cały dzień spędziłam na nogach, sprzątając u Zayna.
Postanowiłam jednak, że wrócę do swojego pokoju. Wdrapałam się na górę, światło w łazience się jeszcze paliło. W mojej głowie pojawiły się obawy czy kobieta tam nie zasnęła. Jej zaspanie było bardzo specyficzne, a świadomość, iż nie znałam jej zbyt długo powodowała ciarki na moich plecach.
- Pani Ros, wszystko w porządku? – zapytałam, by uspokoić swoje sumienie, ale gdy odpowiedziała twierdząco ruszyłam przed siebie. Pokój nie był duży, wręcz idealny do mnie. Wielkie łóżko stało na środku pomieszczenia, po jego prawej stronie znajdowała się komoda, a naprzeciw niej wielkie okno i parapet do siedzenia obszyty białym materiałem, który współgrał z liliowym kolorem tego pokoju.
Perfekcji temu pomieszczenia nadały wzorki kwiatów i lustro powieszone naprzeciw łóżka. Nie powiem bym była z niego bardzo zadowolona, ale uspokoiłam się w myślach, iż starsza kobieta rzadko tu zagląda. Przebrałam się w białą bluzkę i szare dresy. Jako, że nie chciałam spać, usiadłam na parapet. Okno, w którym siedziałam było naprzeciwko Zayna, gdzie znajdowała się jego sypialnia. Widziałam cień jego sylwetki przemieszczającej się po sypialni. Nagle światło zgasło, a on ponowił mój czyn. Usiadł na parapet i patrzył w gwiazdy.  Nawet z tak daleka mogłam zauważyć jego perfekcyjną fryzurę i twarz. Wyglądał jakby o czymś zawzięcie myślał co nie było dla mnie szokiem. Wiedziałam, że jest osobą mądrą i dużo czasu poświęca na zastanawianiu się, co będzie jutro lub po prostu myślami błądził o swojej mamie.
Wydawał się tajemniczy, co powodowało, że w pewien sposób się go bałam. Czuję się spokojniejsza, gdy go widzę, wtedy nie pojawia się we mnie obawa, że przyszłam tu na darmo. Powoli opierałam głowę o plastikowe obramowanie szyby, gdy coś runęło na ziemie z taką siłą, że podskoczyłam. Poderwałam się i wychyliłam głowę bardziej, by móc zobaczyć co się stało. Mój sąsiad też był zainteresowany wydarzeniem, gdyż zrobił to samo co ja, ale z tej wysokości nie dane było mi nic zobaczyć, zerwałam się na równe nogi i ruszyłam pędem na zewnątrz.
Trząsnęłam drzwiami tak głośno, że połowa miasta się obudziła. Podeszłam do tego miejsca i zobaczyłam dziurę - dość głęboką, w której było coś wyryte. Był to znak, ale nie należał on do aniołów, a skoro nie do nas, to tylko do jednej osoby; Serbradesa, w piśmie opisanego jako diabła.
Nerwowo przygryzłam wargę, odwracając się w tył. Nie minęła chwila, a zza dębowych drzwi wyłonił się Malik. Spanikowana podniosłam dłoń i z całej siły ścisnęłam ją w piąstkę. Czas na chwilę się zatrzymał, a ja mogłam ze spokojem pomyśleć.
Użyłam swojej mocy, by jakoś zlikwidować ten znak, ale gdy ona nie poskutkowała, po prostu wyryłam inny znak tuż obok, by archeologowie nic nie rozpoznali i by nie narodziła się z tego nowa bestselerowa historia.
                                                  

Autorka : Cześć, kochani ! Dodaje szybciej niż przewidywałam. Mam nadzieję, że wam się podoba .Zostawiajcie komentarze, to mnie zmotywuje by szybciej dodawać. ILY !

środa, 16 lipca 2014

2. Zaproszeniu mulata.


Pani Rossaline bardzo się ucieszyła, gdy powiedziałam jej o zaproszeniu mulata. Ja jednak nie byłam zbyt przekonana czy powinnam tam iść, ale gdybym nie wykorzystała tej okazji, moje zbliżenie się do mulata wyszłoby marnie, dlatego poprosiłam panią Ros, by pomogła mi się ubrać. Ona cała w skowronkach zgodziła się i popędziła do góry. W tym czasie, gdy gospodyni zniknęła za drzwiami, ja zaciekawiona podeszłam do szafki z półkami. Chwyciłam jedną z książek i doznałam szoku. Była to książka o aniołach. Otworzyłam ją na przypadkowej stronie i moje przypuszczenia stały się jasne. Jest to kodeks aniołów, ale w innej wersji, tej nieznanej mi. Zaciekawiona wzięłam inną lekturę i znów należała ona do kategorii anielic. Przerażona odłożyłam książki na swoje miejsce i usiadłam na kanapę. Co jeśli pani Ros jest aniołem tak jak przypuszczałam i dlatego postanowiła mi pomóc? A może po prostu interesuje się stworzeniami, które pozornie nie istnieją? To zdecydowanie zbyt szybko się dzieję. Postanowiłam jednak nic nie wspominać Rossaline o jej fascynacji, nie chciałam ją urazić. Gdy przyjdzie na to pora, ona sama się otworzy.
- Mary, kochana, znalazłam dla ciebie coś idealnego! – usłyszałam pełny uradowania głos starszej kobiety, która schodziła po schodach. Podniosłam się z wygodnego materaca i podeszłam do niej. W dłoniach trzymała białą sukienkę do kolan. Była ozdobiona falbankami, które dodawały jej uroku.
- Jest śliczna – skomentowałam od razu. Była idealna dla mnie jako anioła. Może czas się pogodzić z tym, że już nim nie jestem, a przywyknąć z myślą i nazwać się człowiekiem, który tylko podejdzie do lustra i w odbiciu ma białe skrzydła?
Kobieta kazała mi iść do łazienki przymierzyć ubranie. Też tak zrobiłam. Nałożyłam na siebie leciutki materiał niczym piórko i okręciłam się wokół własnej osi. Sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam, chyba chciałam sprawdzić czy gdy mocniej zawieje, będzie mi widać majtki. Otwierając drzwi napotkałam się na lustro. Zapomniałam! Od dzisiaj muszę być bardziej ostrożniejsza. Skrzydła w lustrzanym odbiciu zmartwiły mnie i jeszcze bardziej uświadomiły, że pójście na imprezę do Zayna jest złym pomysłem. Co powiem, gdy przejdę obok lustra i, nie daj Boże, ktoś je ujrzy?
- Mary, wszystko w porządku? – po łazience rozniosło się delikatne pukanie pani Ros. Szybko otworzyłam drzwi i jak najszybciej przez nie wyszłam. Przynajmniej mam wskazówkę, by zaobserwować czy starsza kobieta unika luster, jeśli tak muszę doprowadzić do tego, by przed nim stanęła.
- I jak? - zapytałam zaciekawiona opinią kobiety.
- Idealna, chodź jeszcze zrobimy coś z włosami i nałożę ci delikatny makijaż – uśmiechnęłam się promiennie i chwyciwszy moją dłoń pociągnęła mnie na dół do salonu.
Jeśli pani Ros używa tych wszystkich kosmetyków jakie wyjęła, to ja wcale się nie dziwię, że wygląda tak młodo. Zmarszczyłam nos, gdy przejechała mi pędzelkiem nakładając puder.
- Mary, tylko proszę cię, uważaj. Zayn nie jest złym chłopakiem, ale uważaj dobrze? - w jej głosie można było usłyszeć troskę. Było mi miło, że jednak mam tutaj jakieś wsparcie.
- Proszę się nie martwić – zapewniłam ją. – Zayn nie  wygląda na grzecznego – powiedziałam, pomimo tego, że znałam go jak własną kieszeń, której nie miałam.
- Dużo przeżył i to uczyniło go takim człowiekiem jakim jest, ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak - miała rację. Śmierć jego matki, która popełniła samobójstwo, po tym jak dowiedziała się, że mąż ją zdradza, na pewno wpłynęła negatywnie na Zayna.
Gdy kobieta oznajmiła mi, że to już koniec ucieszyłam się. Po tym jednym razie stwierdziłam, że makijaż to jednak nie moja bajka.
Dwudziesta nie ubłaganie zbliżała się coraz szybciej, a moje ciało z każdą sekundą drżało mocniej. Byłam przerażona faktem bycia na tej imprezie i wpasowania się w towarzystwo. Podział grupy był mi dobrze znany. Niestety w niebie jest podobnie. Kujony, luzaki i tym podobne. Ja zaliczałam się do cichych szarych myszek. Kto by pomyślał, że dam radę uciec przez bramę i zejść na ziemię?
Na pewno nie ja.
Gdy wybiła dwudziesta i zza okien  było słychać dudniącą muzykę, przeprosiłam panią Ros, z którą oglądałam telewizję i wyszłam na „imprezę”.
(…)                                                                                                                          
Widziałam nie raz imprezy Zayna z góry, dlatego byłam pełna obaw. Ludzie byli wszędzie. Dziewczyny skąpo ubrane, obściskujące się z przypadkowymi chłopakami, którzy z wyglądu mówili „Jestem najlepszy, więc się bój”. Starałam się iść prosto przed siebie, nie zwracając większej uwagi na wyzwiska, przezwiska rzucane wobec mnie. Nerwowo zagryzałam wargi i wstrzymywałam oddech. Skrępowanie – to jedyne słowo, które mówi o tym, co czułam. Moja głowa była spuszczona na dół, przez co mogłam lekko się garbić. Moja mama nie byłaby ze mnie dumna. Zadrżałam, gdy moje ciało w coś uderzyło, raczej kogoś. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam jakiegoś chłopaka.
Miał on niebiesko - szare oczy, ubrany był w czarną koszulkę wyciętą w serek. Jego ciało ozdabiały tatuaże, które były imponujące. Sama też mam jeden. Na karku i pomiędzy skrzydłami.
Latające ptaki.
- O, kogo my tu mamy? Nowa dziweczka przyszła? – zawołał głośno tak, by wszyscy zebrani wokół zwrócili na nas uwagę. Znieruchomiałam, moje mięśnie spięły się. Brałam szybkie wdechy i wydechy, by jakoś uspokoić bicie mojego serca.
- Jakiś dziwoląg do nas zawitał – au, zabolało. Miałam ochotę dać nogę i stamtąd uciec. Po pomieszczeniu rozniósł się głośny śmiech, co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Wiedziałam, że to przez alkohol, który płynął w jego żyłach, ale było mi naprawdę przykro.
- No to, kochanie, jako, iż jesteś nowa, pójdziesz jako pierwsza do zabawy w słoneczko, UWAGA TO KTO CHCE PRZELECIEĆ SZTYWNIARĘ? – zaśmiał się brutalnie, a ja usłyszałam znowu śmiech. Oczy mnie piekły, gdyż moje łzy chciały ujrzeć światło dzienne. Co to jest za zabawa?
- Nikt, cóż to może mi obciągniesz, co? – jego ton był obrzydliwy i powodował na moich plecach ciarki oraz odruchy wymiotne.
- Nie umiesz mówić czy co, sztywniaro? Jeśli tego nie zrobisz, to spierdalaj stąd – poniżona, przestraszona i zawiedziona odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z domu Zayna. Za sobą słyszałam jeszcze zdania typu „Tylko się nie rozpłacz” albo „Jesteś gównem”.
O właśnie tak wyglądają ludzie o tym gatunku, o których jesteśmy uczeni tam na górze. Szłam marszem jak najdalej od tego miejsca, moim celem było wlecieć na dach i rozpłakać się.
Wiedziałam, że jako nowa osoba nie zostanę tam zbytnio dobrze przyjęta, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Nigdy więcej żadnych imprez. Rozejrzałam się dookoła i gdy nikogo nie było podniosłam rękę i zrobiłam znak krzyża. Na moich plecach pojawiły się skrzydła. Moje nogi straciły styczność z betonem. Leciałam w górę na dach pani Ros. Będę mieć oko na Zayna, ale z dala od niego i jego przyjaciół. Usiadłam na dachu, podciągnęłam nogi pod podbródek i oparłam głowę o kolana. Zwątpiłam w swój wspaniały plan ucieknięcia na ziemię, ale przecież po jednej porażce nie mogę się poddać, tak? Dokonam swojego zadania. Spojrzałam w dół , impreza rozwijała się w najlepsze, a ja siedziałam sama na dachu, czyż tak nie jest lepiej? Tak, jest.
Po jakimś czasie wszyscy byli tak wstawieni, że postanowiłam zejść i położyć się w wygodnym łóżku. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam drabinę, zeszłam po niej i udałam się do domu pani Ros.
Starsza kobieta wręczyła mi już wcześniej klucze, dlatego bez problemu, po cichu weszłam do środka. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, co było wyzwaniem dla mnie, czyli osoby nie znającej tego pomieszczenia na pamięć, co jakiś krok zahaczałam o szafkę, komodę lub stojak na kurtki, ale grunt, że się nie przewaliłam! Wdrapałam się na samą górę, załatwiłam wszystkie rzeczy w łazience, w tym zmycie makijażu i położyłam się spać wcześniej przebierając się w piżamę, przygotowaną przez panią domu.
(…)
Obudziłam się rano o piątej, byłam zdziwiona, dlatego że położyłam się grubo po trzeciej. Ale to pewnie przez wyczajenie. Zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było. Czyli już wiem, że pani Rossaline nie należy do rannych ptaszków. Rozejrzałam się po kuchni i niepewnie zaczęłam szukać produktów na śniadanie. Moje zdolności kucharskie kończą się na przygotowaniu jajecznicy, dlatego gdy znalazłam jaja, rozbiłam je na patelni, wsypałam szczyptę soli, podsmażyłam i przełożyłam je na talerz. Posypałam to wszystko szczypiorkiem, który kobieta trzymała w doniczce i posmarowałam dwie skibki chleba masłem. Chwyciłam do ręki pomidora i wycięłam z niego kawałki przypominające płatki kwiata, ukroiłam jeden plaster ogórka i ułożyłam z moich wycinków kształt słoneczka/stokrotki. Zaparzyłam wodę i zalałam nią saszetkę herbaty w kubku z jakimś dziwnym, nie znanym mi logiem.
Nie wiedząc co zrobić zaczęłam sprzątać na dole w salonie, ułożyłam wszystkie buty, kurtki i książki w kolejności alfabetycznej.
- Wstałaś już – usłyszałam za sobą delikatny głos staruszki. Odwróciłam się do niej przodem i przytaknęłam.
- Uszykowałam dla pani śniadanie – uśmiechnęłam się szczersze, widok radosnej kobiety sprawiał mi satysfakcję.
- To miłe, dziękuję. A no właśnie, opowiadaj! Jak się bawiłaś? - zapytała klaszcząc w dłonie. Coraz częściej nachodziły mnie myśli, skąd u niej tyle entuzjazmu w tym wieku.  Może ona faktycznie jest tym aniołem. Po wczorajszym zapoznaniu z kolegami Zayna stwierdziłam, że ludzie są paskudni, bez uczuć, liczy się dla nich tylko czubek własnego nosa, lubią poniżać, obrażać i upokarzać.
- Nie byłam tam długo – punkt dla mnie, że umiem świetnie dobierać słowa. Nie było to kłamstwo. Modliłam się w duchu, by kobieta nie drążyła tego tematu, gdyż chciałabym jakoś zapomnieć ten dzień, ale to niemożliwe… Mam świetną pamięć, ale rozumiem to, iż ludzie popełniają błędy.
- Dlaczego? – tego pytania się obawiałam.
- Nie znalazłam Zayna. Trafiłam na jego kolegę i uciekłam stamtąd – wyjaśniłam na tyle ile mogłam, kobieta chyba wyczuła, że nie zbyt chcę o tym rozmawiać, dlatego skupiła się na jedzeniu śniadania.
- Ty nie zjesz? – zapytała. Anioły jedzą tylko jeden posiłek w ciągu dnia i jest to obiad, ale pomimo tego potrafią gotować. Tylko ja byłam wyjątkiem i nie umiałam. Nie nadawałam się do tego po prostu.
- Nie, ale może mogę coś dla pani zrobić? – zapytałam uprzejmie.
- Nie, chyba nie… Albo nie, czekaj. Możesz wynieś śmieci – powiedziała, gdy zobaczyła pełen kosz z odpadkami.
Wyszłam na zewnątrz i zimne powietrze przeszyło moje ciało. Odszukałam wzrokiem metalowe kosze i podeszłam do nich, podniosłam pokrywkę i wsadziłam worek z śmieciami. Zamykając kosz, usłyszałam czyjąś kłótnie. Rozejrzałam się dookoła, aż mój wzrok napotkał brunetkę wybiegającą z domu Zayna, zdenerwowana i cała zapłakana pokonała krótki odcinek drogi między furtką, a stojącym mulatem. Krzyczała coś, a chłopak jak ostatni dupek stał oparty o futrynę drzwi. Skłamałabym gdybym pomyślała inaczej, miał on idealną figurę, strasznie seksowną. Mary, jesteś aniołem!
Jak ostatnia sierota przyglądałam się tej całej scence tak że nie zauważyłam wzroku mężczyzny zwróconego na mnie. Puścił do mnie oczko. Speszyłam się, spuściłam głowę na dół tak, by moje włosy zakryły twarz.
- Podjedź tutaj na chwilę – usłyszałam jego niski głos. Ciarki przeszły po moim kręgosłupie, zostawiając głupią gęsią skórkę. Wykonałam jego polecenie i podeszłam do bramy.
Serce waliło mi jak oszalałe, mój oddech przyśpieszył, a ręce drżały.
- Nie lubię, gdy kogoś zapraszam, a on nie przychodzi – zaczął ostrym tonem. Podniósł mój podbródek swoimi palcami, gdy ja nadal na niego nie spojrzałam. Zabrakło mi tlenu. Był piękny i idealny, jeśli chodzi o wygląd, pod każdym względem, nie miał żadnej skazy.
Spojrzałam w jego czekoladowe oczy i w tęczówkach zobaczyłam  swoje odbicie – przerażona dziewczyna, która ma zemdleć; tak wyglądałam.
- Czeka cię kara – odparł poważnie. Uniosłam jedną brew do góry i czekałam, aż coś powie, ale on tylko chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę jego domu. Zaczęłam się opierać, ale gdy  to zrobiłam zostałam skarcona jego spojrzeniem.
- Jeszcze raz tak zrobisz, a przestanę być miły – odparł, czyli jego zachowanie było miłe?
W mojej głowie pojawiły się obawy. Przecież wyszłam tylko na chwilę, to nieuczciwe wobec pani Ros.
Wiedziałam, że Zayn nie należy do sympatycznych, ale to wszystko z nieba wydawało się prostsze.



Autorka : Przepraszam ,że tak długo. Mam już napisanych pięć następnych, więc mam nadzieję ,że pojawią się w miarę szybko.
Kochani, miałabym do was prośbę.
Tego bloga czyta mało osób, a ja sama nie jestem w stanie nic zrobić by dowiedziało się więcej.
Dlatego proszę polecajcie go na swoim blogu, lub gdziekolwiek. Naprawdę to by było miłe.

Dziękuję, miłego dnia. 

sobota, 28 czerwca 2014

1.Nieskazitelnej urodzie.



Każdy anioł, gdy się urodzi staje się czyimś stróżem. Ja dostałam chłopca o nieskazitelnej urodzie, mały mulat o czekoladowych oczach i włosach w kolorze węgla. Codziennie patrzałam na niego z góry i czuwałam, gdyż takie było moje zadanie. Niestety moja moc z czasem osłabła, gdy Zayn przestał nosić swój amulet, który został mu założony w dniu urodzin. Jak? Według tradycji, którą my; anioły ustaliliśmy w prawie szpitalnym: każdy nowo narodzony człowiek musi mieć założony  naszyjnik. Każdy jest inny i co innego przedstawia. Była kiedyś taka legenda i ludzie jej bardzo przestrzegają, wręcz boją się złamać, gdyż spadnie na nich kara. Wracając do Zayna, po śmierci jego matki zmienił się z kochanego chłopczyka na chłopaka, który łamie serca dziewczynom, bawi się nim i uczestniczy w mocno zakrapianych imprezach. Wraz z wiekiem rozwinęła się u niego pasja do boksu. Dziś jest najlepszy w tym co robi. Z moją małą pomocą nie doznał większych obrażeń niż zwichnięta ręka. Codzienne patrzenie na niego budziło we mnie chęć zejścia na ziemię i zobaczenia jak wygląda ten świat. Niestety nasze surowe prawo, które było ściśle trzymane, nie pozwalało mi na to.
§438 tylko anioł wyszkolony przez samego Boga może opuścić niebo.
Jak większość rzeczy jest to niesprawiedliwe, dlatego ja postanowiłam zaradzić temu sama. Równo z godziną 1:00 wymknęłam się ze swojego pokoju, by zejść przez bramę. Dlaczegoż to było takie proste? Moje marzenie o opuszczeniu tej nudnej krainy narodziło się już jakiś czas temu. Dzień w dzień przyglądałam się, od rana do nocy, strażnikom tego przejścia, dzielącego czyściec, a ziemię i doszłam do wniosku, że po północy nie ma tu nikogo, a Rob i Meg są tak zmęczeni, że usypiają zawsze o tej samej porze. Cicho na palcach wymknęłam się z pokoju i przemierzyłam dość długi korytarz. Co chwilę odwracałam głowę, by sprawdzić czy nikt mnie nie śledzi. Położyłam dłoń na zimną, metalową klamkę i lekko pchnęłam ją do przodu.
Wielkie drzwi otworzyły się, a ja wyślizgnęłam się z budynku.  Mój dom nazywany aksą znajduję się całkiem niedaleko od przejścia, więc zbytnio się nie spieszyłam.
Każdy śmiertelnik wyznaje jakąś wiarę: chrześcijaństwo, islam lub wiele innych, a prawda jest taka, że w niebie każdy jest równy. Oczywiście jesteśmy podzieleni na aniołów - muzułmanów czy chrześcijan, ale pomimo tego wszyscy się lubimy. Tak naprawdę, wszystkie te religie prowadzą do wyznawania wiary w jednego Boga, który jest inaczej nazywany w wielu religiach.
Mój plan mnie nie zawiódł, bo gdy doszłam na miejsce Rob i Meg smacznie już spali, co pozwoliło mi doprowadzić akcję do końca.
Ostatni raz rozejrzałam się za siebie i nie myśląc długo wbiegłam do portalu nazywanego bramą czystości.
(…)
Otworzyłam oczy i chwyciłam się z kark, który zaczęłam rozmasowywać. Tu gdzie się znalazłam było ciemno i brudno. Podniosłam się z jakiegoś piasku i otrzepałam swoją sukienkę. Rozejrzałam się. Dookoła nikogo nie było, żadnego śmiertelnika.
A co jeśli pomyliłam wymiary? – zwątpiłam. Nagle moje stopy oderwały się od podłoża. No tak, moje skrzydła. Podniosłam lewą dłoń do góry i przekręciłam ją w bok, ścisnęłam dłoń w piąstkę i moje skrzydła zniknęły, a ja z powrotem runęłam na ziemię.
Ból rozszedł się po moich plecach, a ja cała obolała wstałam i ruszyłam przed siebie. Ogarnęło mnie dziwne uczucie bez skrzydeł, które były ze mną od urodzenia, ale za żadną cenę nie mogę się wydać kim jestem. Z góry wszystko wydawało się takie proste, lecz tak naprawdę nie mam bladego pojęcia, gdzie jestem. Co jakiś czas napotykałam ławki i drzewa, stawiałam delikatnie bose stopy na zimnym betonie z nadzieją, że kogoś spotkam. Nic z tego. Droga którą szłam wydawała się ciągnąć w nieskończoność, ale gdy usłyszałam, że ktoś na mnie gwiżdże przestraszyłam się. Zaczęłam biec, nie rozumiałam, co się wokół mnie dzieje. Byłam przerażona.
Wreszcie dotarłam do końca, gdzie samochody pędziły z prędkością światła. Spojrzałam przez ramie nikogo nie było. Skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam pocierać swoje ramiona, gdyż zimna temperatura powietrza spowodowała gęsią skórkę na moim ciele. Spokojnie Mary, przypomnij sobie co mówili w szkole, przede wszystkim, uspokój się. Właśnie! Wszystko lepiej wygląda z góry. Podniosłam dłoń i zrobiłam w powietrzu znak krzyża, a moje skrzydła pojawiły się na plecach. Uniosłam się w górę, aż zobaczyłam jakiś wysoki wieżowiec. Podleciałam tam i usiadłam na jego skraju. Musiałam wszystko racjonalnie przemyśleć. Zayn mieszka w alejce Mistake, jest to koło jednej z największych siłowni. Była noc, więc bez problemu mogłam przelecieć ten odcinek.
Wiatr uderzał w moją skórę, a moja sukienka powiewała z każdą sekundą. Na pewno osoby, które nie spały, a zamiast tego wyglądały przez okno doznały szoku. Nie codziennie widzi się latającego anioła. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam znajome uliczki. Widocznie przechodząc przez portal, nie byłam wystarczająco skupiona. Ogarnęła mnie panika, gdy światło w pokoju mulata paliło się. Mogłam tylko się domyśleć, co tam robił. Postanowiłam oszczędzić sobie tego widoku, dlatego usiadłam na dach. Schowałam skrzydła i zeszłam po przymocowanej drabince na sam dół. Moja ucieczka nie była dobrze zaplanowana, czułam niepokój, gdzie przenocuje. Zrezygnowana wyszłam z posiadłości Malika , niedaleko znajdowała się ławka i też tam się położyłam. Bezdomny. Zawsze żal mi było takich ludzi, gdyż jako anioł nienawidzę patrzeć na kogoś cierpienie, a dziś mogę sama się nim poczuć.
Obudziła mnie jakaś starsza pani. Otworzyłam oczy i zilustrowałam kobietę. Wyglądała na około 50 lat, miała na sobie zwiewną, kwiecistą sukienkę, która podkreślała jej atuty. Nie była zbytnio chuda, miała kobiecą figurę i pofarbowane włosy w kolorze blond.
- Dziecinko, co ty tu robisz? Jest zimno, całą noc tu spałaś? – zapytała przejęta, a ja niepewnie pokiwałam głową. – No to zapraszam cię na ciastko i herbatę, a potem odwiozę cię do domu – zaczęła. Byłam zdumiona tym, że ktoś zachciał mi pomóc. Moja nauczycielka cały czas mówiła, że ludzie są wredni i niemili. Podniosłam się z drewnianej ławki i razem ze staruszką poszłyśmy do jej domu, który okazał się być naprzeciwko Malika.  Uprzejmie otworzyłam jej drzwi i oby dwie weszłyśmy do środka. Pierwsze co rzuciło się w moje oczy to genialny wystrój klasyczny.
Starsza kobieta o blond włosach podała mi obiecane ciastko i herbatę, usiadłam na jednym z krzeseł tak samo jak ona. Przyłożyłam naczynie do ust i namoczyłam wargi. Ciepła ciecz spowodowała na moich plecach ciarki. Po całej nocy na dworze to było jak najlepsza nagroda.
- Och, gdzie moje maniery jestem Rossaline – podała mi rękę, a ja niepewnie ją uścisnęłam.
- Mary.
- O! Śliczne imię, takie niespotykane – zaczęła. Czułam się bardzo nieswojo. Z natury byłam nieśmiała, ale ta sytuacja mnie przytłaczała, do tego niezbyt wiedziałam jak mogłabym się dostać z powrotem do nieba. Wiedziałam jedno - będę mieć spore kłopoty.
- Dziękuję, pani ma też bardzo ładne imię – nasza rozmowa była strasznie wymuszona, ale doceniałam to, że kobieta starała się w ogóle mi jakoś pomóc.
- Ach, dziękuję – zaśmiała się, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. – To teraz, kochanie, powiedz co robiłaś na tej ławce? – anioły nie kłamią, nie potrafią tego robić, dlatego jej pytanie przysporzyło mi kłopot. Musiałam być sprytniejsza niż kiedykolwiek.
- Uciekłam i nie mam zbytnio, gdzie się podziać – spuściłam głowę na dół. Miałam nadzieję, że ta pani okaże się na tyle miła, by mi pomóc jeszcze w tej sprawie.
- Mam pewien pomysł, kiedyś byłam w podobnej sytuacji i dostałam pomoc, więc teraz ja ci pomogę. Jako, iż jestem już stara potrzebuję kogoś, kto wynosiłby mi śmieci lub posprzątał i różne takie. Jeśli się zgodzisz, możesz zostać u mnie. Oczywiście będę ci płacić, jak to się mówi „za darmo umarło” – zaśmiała się, a mi ulżyło. Oczywiście zgodziłam się na jej propozycję, bardzo doceniam to, że mnie nie olała i choćby  zaproponowała ciastka, które wręcz uwielbiałam.
- To chodź. Dam ci jakieś rzeczy do ubrania, moja córka wyjechała do Ameryki i zostawiła całą szafę – powiedziała wchodząc na górę. Cieszę się, że ją spotkałam, ale coś mi w niej nie pasowało. W sumie anioły są miłe, a co jeśli ona też nim jest i dlatego mi pomaga? To nienormalne, ale bardzo realne. Niektóre anioły w nagrodę za ciężkie walki i nienaganne  sprawowanie pod koniec 50 roku życia mogą opuścić niebo, by ze spokojem żyć na ziemi i tam umrzeć, ale przecież ona ma córkę. A jeśli jest adoptowana?
- Dziękuję pani za wszystko, gdyby nie to, nie wiem jakbym skończyła – odparłam nieśmiało. Moje słowa wywołały na jej twarzy ten  słodki uśmiech.
Rossaline podała mi jedną z sukienek w kolorze różowym w białe kropi oraz zwykłe baleriny z kokardą. Przebrałam się i podeszłam do lustra. Zrobiło mi się strasznie duszno, gdy zobaczyłam w swoim odbiciu wielkie białe skrzydła. Instynktownie odwróciłam się w tył i ich nie było. Dziwne. Och! Zapomniałam, lustro - symbol próżności, zawsze pokaże nam swoje prawdziwe ja, a ja niestety jestem aniołem. Rzadko oglądam swoje odbicie, gdyż nie akceptujemy próżności. Według przepisów możemy patrzeć w lustro tylko jeden raz dziennie trzydzieści sekund po śniadaniu, dlatego też większość aniołów się nie maluje.
Rossalline zgarnęła moje włosy do tyłu i związała ich pukiel czarną, wełnianą gumką. Miałam naturalnie kręcone włosy, ale blondynka postanowiła je jeszcze bardziej podkreślić, zawijając je na lokówkę. Zastanawiało mnie to dlaczego mnie tak stroi. Przecież nie miałam zamiaru nigdzie iść.
(…)
Jak się później okazało, kobieta postanowiła mi pokazać trochę miasta, nie powiem, bym nie była zadowolona, bo byłam. Teraz mam pewność, że się nie zgubię.
Wracając do domu pani Ros zauważyłam Zayna. Moje serce się uradowało. Jest naprawdę bardzo przystojnym mężczyzną, nie dziwi mnie fakt, iż wykorzystuje urodę do zdobywania, bajerowania dziewczyn. Moim celem było zbliżenie się do niego, co nie było prostym zadaniem. Malik był arogancki i negatywnie nastawiony na nowe znajomości z nie jego środowiska, ale musiałam z powrotem założyć mu jego medalion, by moja moc nasiliła się.  Dziwna była perspektywa widzenia go z tak bliska, a nie z nieba. To świetne uczucie.
Przeszłam przez furtkę i podeszłam do drzwi czekając na panią Ros, ale jej nie było. Zaciekawiona odwróciłam się, by sprawdzić, gdzie jest. Mój podopieczny ją zatrzymał, nie wiem, co od niej chciał. Wystraszyłam się tego, gdyż zachowanie Zayna było niedopuszczalne i nieobliczalne , mógł jej coś zrobić.
Odłożyłam siatkę z zakupami na płytki o kolorze bordowym i podeszłam do nich.
- Wszystko w porządku, proszę pani? – zapytałam zmartwiona. Czułam na sobie wzrok mulata, ale nie zwracałam na to uwagi. Musiałam mocno się hamować, by na niego nie spojrzeć, ale nie chciałam wyjść na jakaś dziwną.
- W jak najlepszym – uśmiechnęła się. – Mary, to jest Zayn, mój sąsiad – cała w skowronkach przedstawiła nas sobie.
- Mary – uśmiechnęłam się, co odwzajemnił.
- Nie widziałem cię tu wcześniej – powiedział ilustrując mnie wzrokiem.
- Ona dopiero dziś zaczęła u mnie pracować, wiesz jestem stara i przyda mi się ktoś, kto będzie mi pomagał – odpowiedziała za mnie pani Rossaline.
- Och, co pani gada. Wygląda pani świetnie – komplementował ją, na co kobieta lekko się zarumieniła. Położyła rękę na jego ramię i lekko je pchnęła w geście żartu. – Ty mi tu tak nie słódź - zaśmiała się. – To kochani, ja zostawię was samych, bo muszę zadzwonić do Ally, do zobaczenia, Zayn – pożegnała się i opuściła nas. Odprowadziłam ją wzrokiem i przeniosłam wzrok na swoje nowo dostane baleriny. Była to strasznie krępująca sytuacja. Nie miałam dużego doświadczenia z chłopakami, a co dopiero z Zaynem, który jest zabójczo przystojny?
- Nie lubię, gdy ktoś podczas rozmowy ze mną ma spuszczony wzrok – odparł, a ja zmuszona byłam na niego spojrzeć. – Lepiej, ubierz coś ładnego i wpadaj do mnie na imprezę, dziś o 20 – puścił mi oczko.
- Nie wiem – nigdy nie byłam na takiej imprezie i nie zbyt wiedziałam jak się zachować.


http://img.zszywka.pl/0/0270/2867/ludzie/ariana--gif.gif


Autorka: Dodałam szybciej rozdział niż pisałam. Mam nadzieję ,że wam się podoba, bo mi osobiście nie.
Miłych wakacji !
Do następnego xx

SZABLON AUTORSTWA JANE