Moje
bose stopy delikatnie dotykały drewnianych paneli, a mięśnie z każdym krokiem,
do pokoju mulata, napinały się. Cały
czas naciągałam kurczowo skrawek koszulki, który zdecydowanie za dużo
odsłaniał. Czułam się niekomfortowo, gdyż przez całe dotychczasowe życie
nosiłam długie białe suknie do kolan, a ta ledwo zasłaniała mój pośladek. Nie
chciałam nawet wtrącać myśli o chłopakach, bo raczej ich nie było, no oprócz
Theo, który bardzo mi się podobał.
Zamrugałam
kilka razy, gdy zobaczyłam Zayna bez koszulki. Jego spodnie też nie były zbyt
wysoko podciągnięte, ponieważ widziałam jego bokserki. Zareagowałam na ta sytuację trochę dziecinnie, bo
odwróciłam wzrok.
Moje
serce omal nie wyleciało z klatki piersiowej, gdy poczułam jak mulat mnie
dotyka.
Delikatnie
opuszkami palców gładził skórę na ramieniu, wędrując w górę w stronę szyi.
Zagryzłam wargę. To było miłe, bardzo, aż za miłe jak na anioła i
podopiecznego. Dlaczego ja zawsze tak panikuje? Przecież to, że mnie podrywa
powinnam odebrać jako komplement.
-
Mogłeś mnie zostawić na tym fotelu – powiedziałam, a mój głos w pewnym momencie
podłamał się.
Jego
oczy przeszywały moje ciało na wylot, badały moją twarz, rysy. A ja? Stałam tam
jak sierota i unikałam jego tęczówek. Panowała między nami cisza. Słyszałam
jego oddech i moje przyśpieszone bicie serca. Z nerwów skrzyżowałam nogi.
-
Chciałem, ale kurewsko mi się podobasz – szepnął, przykładając rękę do mojego
policzka i zaczął go delikatnie pocierać. Wskazującym palcem przejechał po moich
wargach, wyjmując je przy tym zza zębów. Mój oddech za sprawą adrenaliny jeszcze bardziej przyśpieszył i odniosłam wrażenie, że w całym
pokoju tylko mnie słychać. Co on chciał? Chyba tracę pamięć z tych nerwów.
Gdy
w końcu dotarło do mnie to, co on powiedział, gwałtownie się odsunęłam i
zrobiłam kilka kroków w tył.
-
Zayn, masz dziewczynę... Nie powinieneś – byłam przerażona tym jako jego
opiekun. Shay naprawdę go kochała, a ja nie chciałam być powodem ich rozstania.
Znając życie, Zayn po tym rozstaniu nie znalazłby tak szybko dziewczyny, znaczy
stałej sympatii. Nie wątpię w to, że nie miałby jakiś przelotnych romansów z
jego zamiłowaniem do kobiet. Nie jedna chciałaby chodź poczuć jego dotyk, a co
dopiero z nim być. Brunet wiedział jak działa na dziewczyny i umiał to
wykorzystać. Mógłby pstryknąć palcem i znalazłyby się od razu chętne. Co prawda mi też bardzo się podobał, ale jestem
aniołem, jego aniołem... Nie powinnam w ogóle pomyśleć o nim w ten sposób.
-
Czyli lecisz na mnie? – parsknął śmiechem. Spojrzałam w górę, w jego oczy, z
racji tego, że byłam od niego niższa. Mówił poważnie.
-
Nieprawda – zaprzeczyłam.
-
Gdyby było inaczej, nie interesowałabyś się czy jestem w związku – rany, był
sprytny od zawsze, ale jak ja mam mu wytłumaczyć, że wiem to, bo jestem jego
stróżem?
-
A jesteś? – zapytałam, zmieniając temat.
-
Uważasz, że podrywałbym cię będąc związku? – moje policzki nabrały różowego
koloru. Przyznał się, że mu się podobam. To takie nieswoje uczucie.
-
Przecież robiłeś to będąc z Shay – dopowiedziałam, Jezu co ja najlepszego
zrobiłam. Jak zwykle powiedziałam o dwa słowa za dużo.
-
Nie mówiłem ci jak moja dziewczyna ma na imię – podniósł brew do góry. Cały
czas przyłapywał mnie na jakiejś porażce, przez co czułam się jeszcze bardziej
zażenowana niż zazwyczaj.
-
Kiedyś wspominałeś... - zaczęłam, ale mi przerwał.
-
Nie jestem grzecznym chłopcem, ale moją kobietę, gdy w końcu ją znajdę będę
traktował jak księżniczkę – puścił do mnie oczko. O mały włos nie wydałam się,
iż wiem jakiej jest religii.
Postanowiłam
jednak przemilczeć ten temat. Naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć, zatkało
mnie. Dlatego byłam mu bardzo wdzięczna, że odezwał się pierwszy. - Oddaje ci
swoje łóżko, ja będę spał na podłodze – powiedział obojętnie.
-
Zayn nie musisz, ja nadal mogę iść do domu. Swojego – zaakcentowałam ostatni
wyraz. Jego mina była nieciekawa.
-
Brałaś kąpiel, przeziębisz się – odparł ostro. Odpuściłam, jego ego i tak nie
ustąpi.
(…)
Leżałam
na łóżku Zayna, Z-a-y-n-a. Nadal mi się to w głowie nie mieściło. Mulat tak jak
mówił, zajmował podłogę, było mi go strasznie żal, chciałam powiedzieć „połóż
się obok mnie”, ale nie miałam w sobie tyle odwagi. W mojej głowie układałam
sobie myśli, jakby to było, gdybym jednak zaproponowała mu tą opcję. Aż sama nie
wiem, w którym momencie zdanie, które tak bardzo mnie dręczyło wyleciało z
moich ust.
-
Śpisz? – zapytałam, szybko zagryzają policzki. Cisza. Już naprawdę myślałam, że
śpi, ale jego głos rozniósł się po pomieszczeniu. Lekko zachrypnięty, ale nadal
niski i seksowny.
-
A co, zmieniłaś zdanie i jednak będziemy uprawiać dziki seks? – zapytał z tym
głupim uśmiechem na twarzy, jaki ma praktycznie każdy chłopak, mówiąc o tych
tematach.
Wybuchnęłam
śmiechem i zwinęłam się w pół. Poklepałam miejsce obok siebie w geście, że ma
się tutaj położyć. Zayn zareagował na to dość zabawnie poruszając brwiami.
-
Jeśli zapraszasz chłopaka do łóżka, to brzmi to jednoznacznie, kocie – puścił
do mnie oczko, czułam, jak moje policzki robią się coraz bardziej cieplejsze, a
co to znaczyło? Rumieńce.
Nie
wiedziałam co powiedzieć, na mojej twarzy znajdował się cały czas uśmiech.
W
pewnym nie wyjaśnionym przeze mnie momencie zaczęłam z nim flirtować.
-
Cóż, czyli chcesz pójść ze mną do łóżka? – zapytałam zagryzając wargę. Ludzie
patrząc na nas nigdy w życiu nie powiedzieliby o tym, iż znamy się tylko parę
nędznych dni. Napięcie w moim ciele ustąpiło, poczułam się rozluźniona.
Jednakże starałam się utrzymywać z brunetem kontakt wzrokowy, by nie wyjść na
słabą, którą po części byłam.
-
Czy ty próbujesz mnie poderwać? – teraz on zagryzł wargę, jeżeli ja wyglądam
dla niego tak jak on dla mnie, to naprawdę mu współczuje. Był przystojny, a na
tamtą chwilę nie przychodziły mi do głowy inne przymiotniki opisujące jego
urodę.
-
Jakbym śmiała – zaprotestowałam od razu. Zrobiło mi się gorąco gdy usiadł
bliżej mnie. Siedział przede mną w samych bokserkach, co mnie strasznie
podniecało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek użyję tego słowa.
Drgnęłam,
gdy jego ręka dotknęła mojego obojczyka, a zamarłam, gdy pochylił się do niego.
Zareagowałam obronnie odpychając go rękami. Żarty, żartami, ale ja nie chcę
pójść z nim do łóżka. Po pierwsze było to skrajnie nieodpowiedzialne. Stróż i
jego podopieczny, a po drugie znamy się z nim parę dni. Co z tego, że chciałam,
by mnie pocałował, dotykał mnie, ale nie mogłam na to pozwolić. Jako jedyna
powinnam zachować rozum.
-
Jesteś piękna - powiedział całując zarys mojej szczęki.
-
Zayn, proszę. Nie możemy - nie przestał. Naprawdę byłam przerażona gdy nie
reagował na moje słowa. Do czego my zmierzaliśmy? Miałam rację, wiedziałam, że
chodziło mu tylko o jedno. Może sama go sprowokowałam i to moja wina. A co
jeśli teraz nie ustąpi i mnie zgwałci? Nie pasowało mi jednak to do jego
charakteru. Nie, nie ,nie, nie, nie. Nie myśl o tym.
Nagle
odsunął się, oparł swój ciężar na ułożonych z tyłu rękach i odchylił głowę tak,
że jego wzrok utkwiony był w sufit. Ewidentnie zastanawiał się nad czymś. Sama
nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wstać i iść do domu czy poczekać aż coś
powie. Drugim moim problemem było to czy mam siedzieć cicho, czy zacząć rozmowę.
Zayn był osobą bardzo refleksyjną myślącą dużo w przód, co czyniło go
sprytniejszym od przeciętnej osoby.
Cisza
stawała się coraz bardziej głucha i pusta, a w moim gardle powstał zbyt duży
węzeł, bym mogła wydobyć z siebie chodź jedno słowo jakim było „przepraszam”.
Po
jakimś czasie stałam się senna i jedyne o czym marzyłam, to położenie głowy na
poduszce. To, że spałam jakieś 5 godzin temu, nie było ważne. Byłam wyczerpana
nerwowo, chociaż wiedziałam, że sama siebie nakręcałam. Wzdrygnęłam się i
położyłam swoje ręce na barkach Zayna, on pod wpływem mojej siły opadł
bezbronnie plecami na materac. Miał otwarte oczy. Były piękne zaczynając od
koloru, a kończąc na samym kształcie. Schyliłam się i cmoknęłam go w usta, lecz
on przycisnął mnie do siebie mocniej, zaciskając swoje wielkie ramiona na moich
plecach. Łapczywie wbił się w moje usta, nie chcąc, bym oderwała swoje.
Gdy
zabrakło nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie, cały czas dysząc, zeszłam z niego
i usiadłam obok po turecku.
-
To było dobre, mała – puścił mi oczko.
-
To miał być buziak na dobranoc – szturchnęłam go w ramie.
- Niezbyt mnie zadowolił, musisz jeszcze
potrenować – uśmiechnął się, podnosząc
się na łokciach, by zmniejszyć dystans dzielący nas.
-
Och, powinieneś już iść spać – poczochrałam jego fryzurę jak starsza siostra
swojemu młodszemu braciszkowi. Okazało się, że nawet mając każdy włos wygięty w
inną stronę, wygląda jeszcze seksowniej niż zwykle.
-
Pod jednym warunkiem albo dwoma – była tak późna godzina, że nawet nie miałam
siły rozmyślać wszystkich za i przeciw, więc po prostu się zgodziłam.
-
Pierwsze - umówisz się ze mną na prawdziwą randkę – kiwnęłam głową na znak
zgody. – Po drugie, zaśniesz w moich ramionach – naprawdę byłam tak zmęczona,
że po prostu uległam. Wiedziałam, że nie da za wygraną i będę musiała się z nim
dłużej o to kłócić, a mój mózg domagał się snu.
Dlatego,
gdy ciało mulata znalazło się obok mnie, położyłam głowę na jego klatce piersiowej,
owinęłam go
ramionami wokół tali i zasnęłam.
Hejka
misie !
Rozdział
wyszedł no przeciętnie, ale mam cichą nadzieję, że nie będziecie na mnie aż tak
bardzo źli. Zostawcie komentarze jeśli przeczytacie ten rozdział do końca L
ILYSM
!